Zielona Szkoła w Grecji – reportaż literacki

Rodzicom, którym dzieci nie chcą opowiedzieć, gdzie były i co widziały.

Środa, 20 maja godz.16.30.- wysiadamy z autokaru. Przemęczeni, rozespani, ale szczęśliwi. Po prawie trzydziestogodzinnej podróży mamy niezły mętlik w głowie. A może nie wszyscy? Z podziwem przyglądam się uczniom, którzy z niezwykłą przytomnością umysłu wypakowują bagaże z luku, pomagają je dźwigać, witają się z rodzicami, żegnają z kolegami i umawiają na wieczorne spotkanie nad Pająkiem.

Ach ta młodzież i jej niespożyte siły!

Dziś w każdym domu będą opowieści o tym, jak było na Zielonej Szkole. Na pewno będą chaotyczne, nieskładne, ale doświadczone ucho mamy zaraz wychwyci to, co najważniejsze. A szczegóły? Gdzie byliśmy? Co widzieliśmy? Kiedy to było? Co robiliśmy w czwartek, a co w sobotę? Tego chyba nie wie nikt! Tak wiele się działo i w takim tempie, że nie sposób zapamiętać. Strasznie żałuję, że nie prowadziliśmy „Dziennika podróży”, ale pomysł narodził się dopiero po powrocie. Spróbujmy więc odtworzyć przebieg zdarzeń.

Retrospekcja.

Godz.3.00 -  postanawiamy z koleżanką, że idziemy spać. Nareszcie ucichł gwar za drzwiami hotelowych pokojów naszych uczniów, a ich kolejne próby wymknięcia się z pokoju zostały wykryte i udaremnione J. Musimy się chociaż zdrzemnąć, bo czeka nas ciężki dzień pełen zwiedzania i wędrówek. Zasypiamy prawie natychmiast, ale budzimy równie gwałtownie na dźwięk najlżejszego szmeru dochodzącego z korytarza.

Nasi uczniowie rozlokowani są na 1,2 i 3 piętrze hotelu Erato w Paraliji ( powinnam napisać „Paralii”, ale sposób, w jaki wymawia się tę nazwę, skłania mnie do złamania zasad pisowni). Paralia znaczy plaża. To jedno z wielu greckich słów, jakie przyswoili sobie uczniowie.

Z dnia na dzień nasz grecki jest coraz bogatszy. Używamy takich słów jak: kalimera, kalispera, efkarystok, parakalo, sygmamyk, ohi, ne, awrio. Z tubylcami rozmawiamy głównie w języku angielskim. W świątyniach greckokatolickich dało się porozmawiać w języku rosyjskim, a na targach i w sklepikach z pamiątkami najpopularniejsze było narzecze złożone z wielu języków wzbogacone o język migowy oraz mowę ciała. Bardzo zabawne zjawisko! Jednak silna motywacja sprzedawców usiłujących sprzedać cokolwiek sprawiała, że porozumienie i zrozumienie było zawsze możliwe.

Właściciele hotelu Erato – Jasmin i Goran – przyjęli nas serdecznie i zapewnili bardzo dobre warunki noclegowe i żywieniowe. Wieczór grecki, jaki zorganizowali dla nas bardzo się wszystkim podobał. Pięknie nakryte stoły, greckie potrawy, napoje, muzyka i nauka tańca syrtaki oczarowały nas. Zaimponowała nam też nasza rezydentka Agnieszka, która zna świetnie język angielski i grecki, jest doskonałą tłumaczką i, jak się okazało, nauczycielką tańca. Agnieszka wraz z Krystyną ( właścicielką biura podróży) były naszymi głównymi przewodniczkami po Grecji. Pokazywały nam piękne zabytkowe miejsca, wykazywały wiedzą historyczną i literacką, zapoznawały z kulturą i obyczajami Greków. Ogromne wrażenie zrobiła na nas przewodniczka greckiego pochodzenia – Ewi, która oprowadzała nas po Akropolu w Atenach. Obdarzona niezwykłą charyzmą zaimponowała uczniom wiedzą, umiejętnością jej przekazywania oraz poruszania uczuć i wyobraźni. Pożegnaliśmy z żalem tę nietuzinkową osobę.

Ludzie, miejsca, zdarzenia wszystko jest już wspomnieniem. Przeglądamy pamiątki przywiezione z Grecji i … wspomnienia ożywają. Mamy też zdjęcia i filmy – te kręcone przez nas i ten jeden, który pokazywała grecka telewizja Dion (tzn. Zeus). Jesteśmy sławni!

Szczególnymi pamiątkami dla mnie są liście. Zrywaliśmy je w różnych miejscach i z tymi miejscami już na zawsze będą mi się kojarzyć. Przerzucam więc kartki mojego zielnika i wspominam:

1. Oliwka zerwana na Akropolu.

„Akropol jest wszędzie – powiedziała przewodniczka – bo akropol to po prostu wzgórze, na którym stawiano zazwyczaj świątynię”. Każde greckie polis może poszczycić się swoim akropolem, ale żaden grecki akropol nie może poszczycić się takim mitem jak ten o Atenach.

Kiedy Ateny nie nazywały się jeszcze Atenami, a bogowie współzawodniczyli o podział dominiów, pięknym helleńskim polis zainteresowali się jednocześnie Atena i Posejdon. Bogowie olimpijscy postanowili rozstrzygnąć ich spór, nakazując rywalom ofiarowanie  miastu jakiegoś wyjątkowego daru. Ten wygra i zostanie patronem polis, kto ofiaruje dar cenniejszy. Posejdon – pewny zwycięstwa – uderzył trójzębem w skalistą ziemię Attyki i sprawił, że wytrysnęło źródło. To niezwykle cenny dar na ziemiach spragnionych wody. Jednak woda w źródle była słona, co czyniło je nieużytecznym. Kiedy Atena uderzyła włócznią o skałę, wyrosła na skale oliwka. To skromne drzewko nie jest zbyt wymagające. Potrzebuje mało wody. Kocha słońce. Jest obsypane owocami, które można zbierać dwa razy w roku. Zarówno oliwki jak i tłoczona z nich oliwa to bardzo cenny produkt poszukiwany na wszystkich rynkach świata. Palmę pierwszeństwa przyznano więc Atenie.

Aby jednak nie zapomnieć o pojedynku bogów, Ateńczycy poświęcili im Erechtejon. To jedna ze świątyń Akropolu, przed którą rośnie po dziś dzień oliwka.

Kompleks świątyń wybudowano tu w V w.p.n.e. na polecenie Peryklesa. Najsłynniejszą z nich jest Partenon poświecony tylko bogini Atenie – opiekunce Aten.

Mit o pojedynku Ateny i Posejdona pokazuje, jak wysoko ceniono oliwkę w starożytnej Grecji. Z jej owoców tłoczono oliwę, której używano do namaszczania przedmiotów i miejsc kultu – wylewając ją na kamienne ołtarze. Symbolizowała ona czystość.Za pomocą oliwy, piasku i skrobaczek uczniowie gimnazjów pozbywali się potu i brudu, jaki osiadał na nich podczas ćwiczeń. Poza tym oliwa jest niezwykle odporna na zepsucie. Odpowiednio przechowywana może być zdatna do użytku nawet po kilkuset latach.

Oliwka jest też symbolem płodności i długowieczności. Drzewo oliwne żyje ok. 200 lat, ale znane są też egzemplarze, które mają za sobą tysiąc lat. Drewno oliwki jest bardzo trwałe i używa się go do produkcji luksusowych mebli.

2. Ostrokrzew ze zbocza Olimpu.

Niełatwo ułamać gałązkę ostrokrzewu. Rani palce i przypomina o cierpieniu złotoustego Orfeusza. Ten śpiewak, ulubieniec bogów, po stracie ukochanej nimfy Eurydyki postradał zmysły. Kiedy błąkał się w wąwozie Enipeas, głośno rozpaczając, natknął się na bachantki świętujące Dionizje. Oszołomione kobiety rozerwały jego ciało na kawałki, a głowę wrzuciły do rzeki Enipeas. Ta zaniosła ją aż na wyspę Lesbos. Lesbijczycy wyłowili głowę, która cały czas śpiewała smutne pieśni żałobne, i pochowali na wyspie. Odtąd wyspa znalazła się pod szczególną opieką Apollina i 9 muz.

My również podążaliśmy wąwozem Enipeas w kierunku wodospadu Witisa, który wyżłobił w skale wgłębienia zwane „wannami Afrodyty”. Podobno najpiękniejsza z bogiń brała tutaj kąpiel.

3.  Kiść liści  granatu zerwanych na końcu świata.

Końcem świata nazwałam wieś położoną wysoko w górach (masyw Olimpu) o nazwie Agis Pandeleimonas. Tamtejsza ludność wiedzie spokojne życie z dala od cywilizacji. Zajmuje się pasterstwem oraz produkcją miejscowych alkoholi. W sklepiku z pamiątkami obok rękodzieła artystycznego, ikon i dewocjonaliów stoją mieniące się różnymi barwami nalewki owocowe i likiery.

4.  Liść figowca rosnącego na Zamku Pięknej Dziewczyny.

Wyjeżdżając z Paralii na kolejne nasze wyprawy, kilkakrotnie mijaliśmy położony wysoko na wzgórzu Zamek Platamonas zwany także Zamkiem Pięknej Dziewczyny. Zbudowany przez krzyżowców w XI w. był warownią kontrolującą dwa największe szlaki handlowe: lądowy – łączący południową i północną Grecję oraz morski – łączący Saloniki z Eubeą. Twierdza została zdobyta w XVI w. przez Turków, którzy tu, jak głosi legenda, przetrzymywali piękne greckie dziewczęta, aby drogą morską wysyłać je do tureckich haremów. Niektóre z nich, aby uniknąć hańby rzucały się z murów zamku w przepastny wąwóz doliny Tombi, ponosząc śmierć. Dziś zamek jest atrakcją turystyczną ze względu na swoje położenie. To wspaniały punkt widokowy. 

5.  Cyprysy, których nie powinno się łamać w Termopilach.

Cyprysy na stałe związane są z krajobrazem śródziemnomorskim. Są tam symbolem żałoby i smutku. Ze względu na długowieczność uważane są też za symbol nieśmiertelności. Starożytni Grecy wierzyli, że kto będzie spał pod cyprysem, ten postrada zmysły. Pomimo że gałązka cyprysa w moim zielniku nie pochodzi z Termopili, to z tym właśnie miejscem będzie mi się kojarzyć.

Wąwóz Termopilski znajduje się w górach Kallidramos. To najkrótsza droga prowadząca ze wschodniego wybrzeża do Aten. Tędy właśnie w 480 r.p.n.e.szła wielka armia perska pod wodzą Kserksesa I z zamiarem podbicia i ujarzmienia całej Hellady. Na drodze stanął im jednak oddział 300 Spartan pod wodzą króla Leonidasa. Widząc, że na jednego greckiego hoplitę przypada 50 perskich wojowników, Kserkses zaproponował Leonidasowi oddanie ziemi bez walki. „Potrudź się i weź!” – padła lakoniczna odpowiedź z ust króla. Wiedział, że zginie, ale nie ustąpił. Nie ustąpiło również 300 dzielnych hoplitów. Wszyscy ponieśli śmierć, ale wszyscy pozostawili po sobie męskich potomków. Męstwo ojców stało się dumą ich synów.

Pomnik Leonidasa stoi w pobliżu ruchliwej trasy. Jej wybudowanie ułatwił fakt, że morze cofnęło się , odsłaniając ok. pięciokilometrowe pasmo lądu. Wąwóz Termopilski stracił swe strategiczne znaczenie, nie stracił jednak znaczenia symbolicznego. Na niezbyt wysokim cokole stoi król Leonidas. To nagi hoplita w imponującym hełmie, z tarczą na lewym przedramieniu i z krótkim mieczem u boku. Prawe ramię wzniósł wysoko. Trzyma w nim włócznię, której ostrze skierował ku Wąwozowi Termopilskiemu. Cokół jest centralnym punktem niewysokiego półkolistego muru, za którym w kilku rzędach posadzono 300 cyprysów. To 300 nieulękłych Spartan, w imieniu których poeta Symonides napisał:

„Przechodniu, powiedz Sparcie, że tu leżymy, jej syny,

prawom jej do ostatniej posłuszni godziny.”

6.  Pinia Aleksandra Macedońskiego.

Pinia to ozdobny gatunek sosny śródziemnomorskiej. Posiada bardzo ładne szyszki, a w nich jadalne nasiona – piniole. Pinia, z której pochodzi ta gałązka rośnie sobie w Salonikach nad jedną z zatok Morza Egejskiego. Symbolem miasta jest Biała Wieża ustawiona przy nabrzeżu przez sułtana Sulejmana Wspaniałego w XVI w. Obok znajduje się pomnik Aleksandra Wielkiego – króla Macedonii w IV w.p.n.e. – jednego z największych zdobywców w historii ludzkości. Tym razem skierował swojego konia Bucefała na północ. 

7. Mimoza zdobyta w drodze do Mądrości.

Prowadzeni przez przewodniczkę do Hagia Sophia, czyli Świątyni Mądrości Bożej – będącej pomniejszoną repliką wczesnobizantyjskiej świątyni mieszczącej się w Stambule (kiedyś Konstantynopol) podziwiamy aleję wysadzaną drzewami z rodziny mimozowatych. Te niezwykle delikatne liście z trudem przetrzymały podróż do Polski ( i się trochę posypały), ale są symbolem Hagia Sophia – kościoła zbudowanego w Salonikach w VIII w. na planie równoramiennego krzyża. Nawa środkowa i nawy boczne przykryte są kopułami.

8.  Zwykły liść oleandra, ale skąd!

Ten oleander rośnie sobie i kwitnie w połowie drogi do nieba. Tak można by nazwać Meteory, czyli „klasztory zawieszone w niebie”, zbudowane na niedostępnych wieżach skalnych. Tutaj zakonnicy mogli poddawać się ascezie i kontemplacji, będąc tak daleko od spraw doczesnych, a tak blisko Boga. W XIV w. wzniesiono 24 takie klasztory. Obecnie tylko 5 z nich jest zamieszkałych ( dwa pełnią nadal funkcję opactw, natomiast trzy są muzeami religijnymi).

9.  Tajemniczy liść z ogrodu królowej.

Oczekując na zmianę warty na placu Syntagma, gdzie mieści się budynek Parlamentu oraz Grób Nieznanego Żołnierza, wstąpiliśmy do znajdujących się nieopodal Ogrodów Narodowych. Piękne miejsce! Prawdziwe zielone płuca Aten. Ogrody założyła królowa Amalia, żona pierwszego króla Grecji - Ottona. Sprowadziła z całego świata 519 gatunków drzew i krzewów egzotycznych. W klimacie śródziemnomorskim czują się one doskonale. Wszędzie pachnie dojrzałymi cytrusami, które spadają zwiedzającym na głowę. W centrum ogrodu znajduje się małe zoo.

Liść zerwany z jednego z drzew może pochodzić z Azji, Afryki, Ameryki Południowej lub… po prostu z sąsiedztwa. Próby jego identyfikacji nie powiodły się. Może więc czytelnik tego reportażu spróbuje odgadnąć, jaka to roślina?

10.  Liść i pomponiki platana przypominają o Platonie.

Platany towarzyszyły nam w podróży już od Węgier. To bardzo popularne drzewo parkowe. Kilka platanów rosło również na skwerku przed hotelem Erato, w którym mieszkaliśmy. Symbolicznego wymiaru nabrały jednak wtedy, gdy ujrzeliśmy je na placu Zespołu Szkół im. Platona. Odwiedziliśmy tę szkołę w dniu zakończenia roku szkolnego. Przygotowano dla nas poczęstunek złożony z pieczonych greckich pierożków z serem i szpinakiem, niezwykle słodkich ciasteczek i napojów. Zwiedzaliśmy szkołę, nawiązywaliśmy nowe znajomości, uczyliśmy się języka greckiego, a Grecy uczyli się polskiego. Było bardzo sympatycznie. Na drugi dzień odwiedzili nas w hotelu greccy uczniowie wraz z dyrektorem szkoły. Przywieźli nam płytę z filmem TV Dion, która relacjonowała naszą wizytę w „Platonie” i zaproponowali wspólny spacer po mieście. Nie był on zbyt długi, ponieważ zaczął padać deszcz. W osłupienie wprawili wszystkich nauczycieli Grecy uciekający przed deszczem i krzyczący po polsku: „Deszcz pada!”. Ależ my mamy zdolnych uczniów

 

Zamykam zielnik, ale to nie koniec wspomnień. Wracamy do Polski. Mijamy Makedonię (Grecy nigdy nie zgodzą się na nazwanie tego państwa Macedonią). Góry porośnięte bujną zielonością przypominają krajobrazy Amazonii. Przepaście i serpentyny.

W dolinach czerwienieją całe połacie traw przerośniętych makami. Czerwone morza maków. Ktoś w autokarze zaczyna spontanicznie nucić: „ Czerwone maki na Monte Cassino”, ktoś inny śmieje się i mówi: „Jesteś w Makedonii, a nie we Włoszech”. Makedonia. Piękna Makedonia. Na pewno tu kiedyś wrócę.

Potem Serbia. Smutny widok. Krajobraz przypomina miejscami źle oskubaną gęś. Tutaj krzaczek, tam gdzieś kłaczek. Mało drzew. Dużo opuszczonych domów. Gdzieniegdzie dumnie strzela ku niebu wieżyczka minaretu. Mijane wioski wciąż noszą ślady niedawnej tragedii. Serbia była wraz ze Słowenią najbardziej rozwiniętą gospodarczo republika dawnej Jugosławii. Wojna domowa 1990-95 (ludobójstwo!) oraz embargo ONZ nałożone na nową Jugosławię spowodowały głęboki kryzys gospodarczy, a naloty lotnictwa NATO (1999) zniszczyły znacznie infrastrukturę przemysłową kraju. Obecnie bardzo powoli następuje odbudowa gospodarcza Serbii. Widzieliśmy np. w budowie całkiem niezłą autostradę.

Dobre humory powracają nam na Węgrzech. Konie pasące się na łąkach. Uprawy czarnego bzu, winorośli i innych trudnych do zidentyfikowania z okien autokaru roślin sprawiają wrażenie ładu i porządku. Czyste miasta. Piękne mosty. Koronkowa architektura pałaców z okresu cesarstwa austro – węgierskiego, pięknie podświetlone i wyeksponowane zabytki. Most Sisi, Wyspa Małgorzaty, gmach Parlamentu. Spokojnie, solidnie, majestatycznie. Podczas krótkiego postoju na stacji paliwowej próbujemy przeczytać węgierską gazetę. Porażka!!!

Płacimy w euro, a resztę otrzymujemy w forintach. Węgrzy, podobnie jak Polacy, nie spieszą się z przystąpieniem do strefy euro. Wiadomo: „Polak Węgier – dwa bratanki …”

W Słowacji oddychamy z ulgą. Tutaj można dogadać się z każdym, nie znając języka. Jemy śniadanie w przydrożnym barze. Nareszcie herbata z cytryną, nareszcie „normalny” chleb. Tęsknimy za zalewajką i rosołem.

W Czechach jesteśmy tylko chwilę. Bezboleśnie mijamy granicę (ukochana strefa Schengen!). No i Polska! Jakie wrażenie sprawia na osobach wracających znad Morza Egejskiego? Imponujące! Nie mamy się czego wstydzić. Ogromne drzewa, bujna roślinność, piękne nowoczesne domki jednorodzinne, oszałamiający ruch uliczny (to chyba powinien być minus J). I tylko drogi są naszą piętą achillesową. Ech…

Do Konopisk już tylko 30 kilometrów. 30 kilometrów to 30 minut – przeliczamy i… dzwonimy do domów. Na parkingu przed szkołą czeka na nas tłum.

Refleksja

To była wspaniała Zielona Szkoła. Wiedza, którą zdobyliśmy jest nie do przecenienia. Motywacja do nauki języków obcych niewyobrażalna. Żywa lekcja tolerancji i szacunku dla innych kultur budująca. Dzięki takim właśnie projektom edukacyjnym propagującym połączenie form aktywnego wypoczynku z nauką kształtujemy w dzieciach odwagę, otwartość, kontaktowość. Sprawiamy, że stają się prawdziwymi Europejczykami!

mgr Anna Banaśkiewicz

Zapraszamy do obejrzenia naszych zdjęć w galerii